Któregoś pięknego wieczoru u Joanny Anny wpadła mi w ręce książka dotycząca totalnie abstrakcyjnego pojęcia, jakim jest samodyscyplina. Do dziś niekoniecznie rozumiem w pełni jego znaczenie, bowiem za diabła nie umiem tego wprowadzić w życie.
Nawet nie chodzi o to, że z natury jestem leniwcem i kompletnie nie mam poczucia obowiązku. No dobra, pewnie też o to chodzi. Troszkę. I dlatego nie mogę się czasem zmusić do wyjścia na uczelnię (no ale serio, któż tego nie zna?), podniesienia z łóżka i wykonywania jakichkolwiek produktywnych czynności czy nawet spełnienia swoich własnych zachcianek. Dramat, powiadam wam. Takie zachowanie może wzbudzać poczucie bezcelowości i prowadzić do obżerania się słodyczami. Tonami słodyczy.
Dlatego też raptem mnie olśniło i mam impuls do zmiany. Tylko że potrzebuję pomocy. Wyznaję zasadę, że jak coś powie się głośno, to wiocha tego nie dotrzymać. Niniejszym oświadczam, że począwszy od dnia dzisiejszego będę:
- chodzić na wszystkie zajęcia na przynajmniej jednym kierunku (drugi w chwili obecnej to sprawa dyskusyjna, poddana pod wyjątkowo ciężką rozkminę),
- nadrobię zaległości z ekonometrii,
- biegać co najmniej 3 (słownie: trzy!) razy w tygodniu, chociażby po 1km dziennie
- i dotrzymywać terminów, poczynając od pojawiania się na spotkaniach punktualnie.
ten zestaw od dziś odpada.. |
P.S.
Poszukuję dwóch osób (strażników), które zechcą monitorować moje postępy. W ramach każdorazowego niedotrzymania któregoś z punktów powyższych postanowień zobowiązuję się do dostarczenia tym osobom piwa/czekolady w ramach pokuty.
zgłaszam swoją bezdyskusyjną kandydaturę na strażnika, dziękuję!
OdpowiedzUsuńJ.A.
(Joanna Anna)
nie wciskaj Olka mi kitu z takimi postanowieniami xd naucz sie lepiej grac w basketa i tekkena xd
OdpowiedzUsuń