wtorek, 13 sierpnia 2013

Warsaw Trip 2013


Poniżej krótka instrukcja, jak stworzyć idealny scenariusz na niezapomniany weekend ze znajomymi.

Po 1. Zrób plan, którego i tak nikt nie przeczyta i i tak nie zrealizujecie.
Po 2. Zaproś połowę stada i weź ich pod swoje opiekuńcze skrzydła.
Po 3. Zapomnij o zaklinaniu pogody, doprowadzając tym samym do niemalże ciągłego deszczu.

plakaty, które zachwycają prostotą
Mimo wszystko było spoko, plan minimum wykonany. Najpierw czekaliśmy na Ines, która razem z deszczem znalazła się w stolicy. Kiedy już się zjawiła w naszym pobojowisku długo debatowaliśmy, co ze sobą zrobić. Padło na Centrum Nauki Kopernik, ale kolejka nas przerosła. Przynajmniej zobaczyli BUW (z zewnątrz, niemniej się liczy, nie?) i elegancki widok na Stadion Narodowy z Mostem Świętokrzyskim. Niezniechęceni wybraliśmy się w stronę Muzeum Powstania Warszawskiego i tam już zostaliśmy, zwiedzając obiekt w trybie przyspieszonym, bo oczywiście wpadliśmy godzinę przed zamknięciem. W kolejce jakiś miły cudzoziemiec usiłował nawiązać z nami kontakt, ale byliśmy zbyt zajęci sobą, żeby zwracać na niego uwagę.

Nie ukrywam, że na miejscu największe wrażenie zrobiły na mnie listy. Przeczytałam całe dwa i się poddałam. Nawet nie dlatego, że nie lubię czytać nie swojej korespondencji. One były takie.. hmm.. przerażająco krótkie i treściwe, pełne obaw. Straszne. Codzienność w ciągłym stresie o życie najbliższych, brak wieści.. Proste słowa, ale jednak to wszystko z nich przebijało. Trafia.


nie ma to jak propaganda
Muszę powiedzieć, że generalnie fajna inicjatywa, robi wrażenie, idealna miejscówa dla społeczności zbierackiej, bo ilość fantów, które można wynieść wręcz zatrważająca. Na pewno jeszcze tam wrócę, bo warto przeznaczyć na zwiedzanie więcej czasu i dowiedzieć się maksymalnie dużo. Propsujemy.

Zaliczyliśmy spacerkiem starówkę nocą, zahaczając o miejsca, w których można nabyć alkohol. I stwierdzam, że podawanie ciepłych shotów kwalifikuje do odwiecznego skreślenia lokalu z listy odwiedzin (Przekąski zakąski). Później było tylko lepiej, Asia zobaczyła długo wyczekiwaną kolumnę Zbigniewa, czy jak mu tam.

Niedziela upłynęła na obcowaniu z kulturą, wyrobiliśmy się do Łazienek na koncert przy pomniku Fryderyka i łażenie po parku. Stada rudych gryzoni wywoływały cień uśmiechu na twarzy, bowiem wtedy sami byliśmy już głównie cieniami samych siebie. Widmo rozstania wisiało nad nami i szczerze mówiąc jeszcze nie poradziłam sobie z pustką, jaka zapanowała w moim harmonijnym życiu po ich wyjeździe.

Ach! Jeśli kiedyś znajdziecie na półkach sklepowych Hejtusie – cukierki dla hejterów, to wiedzcie, że otworzyliśmy z Mariuszem arcyciekawy i wszechstronny biznes.


A.

1 komentarz:

  1. Zygmunt Kolumna w grobie się przewraca. A na Hejtusie czekam z utęsknieniem.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...