poniedziałek, 3 marca 2014

Sweet little lies



Szkoła Kłamstwa
Źródło
Kolega Mariusz stwierdził kiedyś, że małe kłamstwa to dobra rzecz. Tak ogólnie, w życiu. Trudno się z nim nie zgodzić,  zwłaszcza kiedy dotyczą kwestii błahych, w stylu: „taaaaak, ten uciekający autobus wcale nie jest nasz”. Takie drobne minięcie się z prawdą nie pozbawi więc nikogo dobrego humoru, a co więcej nie będziecie zmuszeni do podejmowania drastycznych środków w postaci rozpaczliwego sprintu za odjeżdżającym centralnie sprzed nosa pojazdem. Dzięki temu nikt też nie nabawi się kontuzji. Tyle wygrać.

Problem pojawia się jednak w samej definicji owego małego kłamstwa. Dla jednych jest to ww. numer autobusu, dla innych z kolei twierdzenie o ukończeniu studiów. Ot, drobne zamieszanie w faktach i nikomu nie dzieje się krzywda. Pozornie. Bo przecież kłamstwo jest be i w ogóle złe i wszyscy obligatoryjnie powinniśmy mówić prawdę, bo jak nie, to będziemy się smażyć przez wieczność na piekielnym rożnie. Perspektywa niezbyt kusząca, prawda?

Lepiej więc nie kłamać, nawet jeśli wydaje nam się, że to jest jedyna dostępna akurat opcja. Nadmiar małych kłamstewek kumuluje się w historię, której nawet zmyślający nie ogarnie. I wtedy robi się nieprzyjemnie. Albo śmiesznie, zależy od perspektywy. 

Jest jeszcze jedna możliwość. Mianowicie, proponuję ustalić jakąś precyzyjną definicję owego małego kłamstwa. Nie żadne „zgodne z sumieniem”, bo moralność jest kwestią dyskusyjną i jak widać na powyższych przykładach, dla jednych „coś ty, to stara sukienka, tylko jeszcze w niej nie chodziłam” jest równoważne z „oczywiście, że to twoje dziecko”. 

A.

1 komentarz:

  1. Świetny obrazek.
    Małe kłamstwa faktycznie sprawiają, że nie zachodzi żadna większa komplikacja. Problemem dopiero staje się, gdy poważniejsze przeinaczenia budujemy z kilku malutkich tak, jak ta kumulacją, o której wspomniałaś. Bardzo dużo osób ma problem z wyczuciem granicy małego kłamstwa. Jak z rakiem - jedna fałszywa, mała cząstka infekuje resztę i zaczyna się rozrastać. Dlatego najlepiej - jak to sama stwierdziłaś - nie kłamać wcale, choć z tym też jest problem, bo bardzo łatwo oszukać siebie samego - np. co do swoich emocji, tego, co się czuje. Myślę, że każdy miał w życiu moment kiedy kłamstwo zrujnowało mu coś ważnego. A jeśli nie - piekielnie zazdroszczę każdej takiej jednostce z osobna.
    Każdy kiedyś skłamał, ale tylko efekt wywarty tymi fałszywymi słowami może nas nauczyć prawdomówności. Jeśli udało się coś osiągnąć (pozytywnego, oczywiście) za pomocą kłamstwa, to wątpliwe, aby taka osoba już nie skłamała. Ale każde kłamstwo ma krótkie nogi i przyjdzie taki dzień, że i ta osoba dojrzy swój błąd.
    Miło się czytało :) /Maniura

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...