wtorek, 17 grudnia 2013

Historie w książkach pisane


Szymonowe książki

 Jak wiadomo, większość rodaków nie czyta nawet jednej książki rocznie. A jeśli już któremuś się zdarzy, to sięgają po wydawnicze hity w postaci Zmierzchu czy 50 twarzy Grey’a. Z jednej strony fajnie, fajnie, ale z drugiej.. Nie podoba mi się. Bo patrząc na poziom literacki obu wyżej wymienionych, a raczej jego brak, stwierdzam, że należy się pochylić nad losem literatury i gorzko zapłakać. Ale nie o tym chciałam, do tego kiedyś jeszcze wrócę. 


Otóż książki.. Historie spisane przez kogoś dla kogoś. Strony zadrukowane literkami, które tworząc zwyczajne ciągi znaków zabierają nas w podróż do innych światów. Rozwijają wyobraźnię. Odrywają od rzeczywistości. Skłaniają do przemyśleń. A jednak tak mało osób je czyta. 

Pamiętam, że kiedy byłam młodsza nie do pomyślenia dla mnie było, żeby zagiąć róg w jakiejkolwiek książce, a nie daj boże cokolwiek zakreślić. Na szczęście już z tego wyrosłam. Nie mam absolutnie nic przeciwko temu, żeby podkreślać, zaginać, rysować i bazgrolić, na dowolnej stronie, na marginesie, między wierszami, wszędzie. Przecież to zwykły przedmiot. 

Kilka lat temu, podczas wakacji, wpadła mi w ręce właśnie taka książka. Zmęczona, nadniszczona, cała popisana. Niektóre notatki były całkowicie nieczytelne, zatarte przez czas i kolejnych użytkowników. Początkowo starałam się je ignorować, z czasem odkryłam, że nie jedna, lecz kilka osób umieściło swoje przemyślenia na kartkach tej historii. Czyjeś podkreślenia przykuwały wzrok, szybko napisane słowa oddawały odczuwane wtedy wrażenia. Z niektórymi się zgadzałam, inne wzbudzały głęboki sprzeciw. Ta książka, poza opowieścią w niej ukrytej, opowiadała też historię jej czytelników. Stanowiła łącznik pomiędzy ludźmi, którzy najprawdopodobniej nigdy się nie poznali, ale mieli ze sobą tak wiele wspólnego. Dzielili się myślami, choć nieświadomie. Z jednej strony było to dla mnie tak trudne, jak przeczytanie cudzego listu.. Miałam przecież świadomość, że mam wgląd w czyjeś uczucia i myśli. Z drugiej to jednak coś szalenie intymnego. Ktoś zupełnie bez takiego zamiaru zdradził mi swoje emocje i przemyślenia. Dopisałam własne. 

Nawet nie pamiętam tytułu tej książki. Ale do dziś, zwłaszcza kiedy wypożyczam coś z biblioteki albo pożyczam od znajomych, wraca do mnie tamto wrażenie. Ekscytacja. To chyba najlepsze określenie. Było bowiem coś niezwykłego w tym, że mogłam umieścić swoje myśli obok czyichś, wzruszać i śmiać w tych samych momentach, złościć w innych, polemizować z kimś, kto miał inne zdanie. Stąd mój apel: ludzie, piszcie w książkach! Stworzycie zupełnie inną historię.

A.

4 komentarze:

  1. Każda książką trochę inaczej oddziałuje na różne osoby. Dzielenie się przeżyciami to rzecz ludzka choć niekoniecznie podziela zdanie, że powinno dziać się to w książkach, gdzie w końcu pod natłokiem opinii zgubisz główny tekst. Zresztą pożyczając komuś książkę nie chciałabyś dostać ją z powrotem pomazanej, popisanej i pogniecionej. Od tego właśnie jest internet jak ten blog na dzielenie się wszystkim. Ok, ok, ok.. Rozumiem jest to magiczne,ale nie koniecznie słuszne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdefiniuj pojęcie 'słuszne' :)
    Popieram filozofię pisania w książkach, ale trzeba się liczyć z artystami i poetami o mentalności przejechanego kota, ozdabiających niewinne karty anatomią człowieczą bądź łaciną podwórkową, nie przeczytawszy wcześniej pierwotnej historii, bo nie znają aż tylu literków.

    OdpowiedzUsuń
  3. O trwarzach Graya słyszałem wiele od koleżanki, nachwalić tej książki nie mogła... A co do tematu, polecam Ci przeczytać Nostalgię anioła, A. Sebold, naprawdę świetna pozycja!

    OdpowiedzUsuń
  4. A gdyby tak napisać jakąś historię do połowy, puścić książkę w obieg, pozwalając by każdy czytelnik dopisał coś od siebie i odzyskać ją po pewnym (dłuższym) czasie? :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...