piątek, 6 września 2013

Sayonara stolico



Krótki to był pobyt, aczkolwiek zdążyłam się przyzwyczaić do tego miasta. Nie powiem, że polubiłam, ale już nie reaguję na nie agresją. Póki co. Szczerze, to nie mogę się doczekać, aż wrócę do Poznania, ale i Warszawa ma swoje dobre oblicze.


No bo gdzie indziej spotkałabym radosną ekipę w Macu? Uparli się, że urodziny kumpla właśnie tam świętować będą i ku mojej uciesze, dali mu prezent jeszcze w kolejce. A stałam za nimi. No zgadnijcie, co to było. Męski masturbator z zatyczką analną. Wibrujące i na pilota, a jakże. Jubilat załamany, czerwieńszy od buraka i cegły razem wziętych udawał, że towarzystwa nie zna. Ba! Wręcz agresją zareagował, gdy zatyczkę mu do karku, w celu rozmasowania spiętych mięśni, przyłożyli. Chyba nie ucieszył się z prezentu. Ale za to cała kolejka ubaw miała po pachy, w dodatku bezczelnie jawny. Urodziny w Macu – dreams come true ;].

Z plusów dostrzegam zwiększone zapotrzebowanie na doświadczanie nowości i takie tam. Nie wiem, czy przypływ motywacji związany jest z pobytem w stolicy czy raczej z innym, niezidentyfikowanym czynnikiem, ale mam wrażenie, że jestem na dobrej drodze. No i uroczyście oświadczam, że Warszawa nie jest brzydkim miastem. A widoki z mieszkania w żoliboskim wieżowcu.. cudo po prostu. Z innych ciekawostek – znam gościa, który uznał, że w jego mieszkaniu jest za mało kolorów, więc w ramach urozmaicenia wydrukował sobie zdjęcia murzynów na czarno-biało, co widać na załączonym obrazku.


Mam nadzieję, że nie będę zmuszona tu mieszkać „jak dorosnę”, ale jeśli się zdarzy, to płakać nie będę.
A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...