Odwyk od kawy się nie udał, wytrzymałam 4
i ½ dnia i dziś, po przejechaniu jakichś 35km rowerem uległam pokusie.
No ale jakby nie patrzeć, chyba pobiłam swój rekord. Zdrowy tryb życia
jest na wyciągnięcie ręki (macie nawet jedno z moich ulubionych śniadań
na zdjęciu ;]). Ale nie o tym chciałam pisać. Wczorajsza rozmowa z Hanną
zainspirowała mnie do rozważań o związkach. Albo raczej o ich braku.
Jakiś czas temu udało mi się uwierzyć,
że seks bez zobowiązań, opcja friends with benefits, i takie tam rzeczy
są czymś, w co warto się zaangażować. Zero emocji, żadnych uczuć, jasny
układ o przejrzystych zasadach. Ma być miło i przyjemnie. Jak to
zauważyła Hanna, fuckfrienda stworzyć łatwo, a skoro na horyzoncie brak
tego jedynego, to dlaczego nie korzystać z życia? W sumie niby racja, bo
póki młodość na karku, hulaj dusza.
Tak na oko, same plusy. Facet się
znudzi, można się pożegnać, bez żalu, bo będzie następny, a i z tym
fajnie było, no ale ile można, skoro zaczyna irytować. Proste
przełożenie: co z łóżka, to z serca. Układ idealny. Myślałam, że jestem
na tyle cyniczna, żeby pójść na coś takiego, że uczucia nie są nikomu
potrzebne, a jak się zjawią, to się układ przedefiniuje. No ale nie ma
tak łatwo.
Dzisiejsze czasy nie sprzyjają
romantykom. Miłość jest towarem deficytowym, często mylonym z
pożądaniem. Ludzie traktowani jak zupki w proszku, w napadach głodu
zużywani, po czym wyrzucani z zakamarków pamięci. Wszystko ma być na
już, odarte z tajemnicy, z uroku zdobywania, proste, łatwe i przyjemne.
Niby dobrze, ale brak docenienia małych rzeczy, przyzwyczajenie do
dostawania wszystkiego, czego się chce, raczej nie wychodzi nam na
dobre. Ciągłe dążenie za czymś, co da nam chwilę rozkoszy i zniknie, nie
zostawiając śladu ani problemu powoduje, że zapominamy o tym, co może
być warte więcej, mimo że wymaga trudu.
Dzisiejsze czasy nie sprzyjają
romantykom. Dlatego wchodzimy w szybkie relacje, szukamy łatwych
rozwiązań, rozmieniamy się na drobne. Strach się bać, co będzie później.
Do upadku moralnego jeszcze nam daleko, bo sami tworzymy nową definicję
moralności. Teoretycznie powinnam to olać i iść z duchem czasu. Ale coś
we mnie, głęboko ukrytego, od lat pracowicie tłamszonego, wszczyna
bunt. Doszłam do wniosku, że nie ma nic złego w tym, że chcę kochać, być
z jednym człowiekiem do końca życia, dzielić z nim małe radości i
nieszczęścia, stawiać czoło problemom, budzić się przy nim i zasypiać.
Marzenie wyartykułowane pierwszy raz, ale nie nierealne. Nie muszę
dostosowywać się do otoczenia, nie muszę kryć myśli, otwieram się na to,
co mam dookoła siebie. Chcę więcej, niż kogoś, o kim zapomnę, gdy tylko
opuści moje łóżko. Jestem na to za stara. Albo za młoda. Dzisiejsze
czasy nie sprzyjają romantykom. Romantykom dzisiaj pozostaje tkwić w
ukryciu, zachowywać się jak reszta, albo topić smutki w alkoholu i snuć
beznadziejne wizje o miłości. No ale ile można?
A.
eee, a słynna gadka o feromonach? może w oczekiwaniu na Tego warto trochę niedobitków powyrzucać z łóżka? ;)
OdpowiedzUsuńKona
Amen.
OdpowiedzUsuńRomantyzm już dawno przestał być w cenie. Nic, co nie jest modne, nie jest w cenie. Romantyzm odkąd pamiętam pozwala tworzyć fantastyczne związki, w których ludzie mogą na sobie polegać i oddają sobie duszę, a nie tylko ciało. Ale spójrz na to z drugiej strony. Dojrzewający nastolatek pełen hormonów, który idzie na imprezę i widzi kreowane przez media porozbierane kobiety, nie czuje potrzeby okazywania szacunku, czy zdobywania, skoro one dają, czego chce zaspokajając pożądanie. Sami tworzymy świat w którym żyjemy i na który, tak narzekamy.
OdpowiedzUsuńRomantyk.
Według Twojego poglądu, jeśli promują w mediach np. ćpanie, to też powinniśmy spokojnie ćpać, bo przecież to promują? Trochę tanio to brzmi... Jakby szukanie usprawiedliwienia, bo przecież wszędzie to jest. Zupełnie nie rozumiem takiego postrzegania stanu rzeczy. Z ostatnim zdaniem ciężko się nie zgodzić ale zaprzecza ono trochę poprzedniej części wypowiedzi. Sami go kreujemy a więc sami również podejmujemy decyzję i staramy się stworzyć jakieś sitko w głowie, które pomoże odróżnić coś wartościowego od tego całego shitu, którym nas karmią.
Usuń